Gdy w roku 1815 powróciłem z Anglii, począłem urządzać wszystkie moje folwarki wedle wzoru angielskiego. Wszelkie nowinki jakie w tamtej krainie poznałem, w Wielkopolsce próbowałem wprowadzić, choć nie każdy popierał moje przedsięwzięcia. Ściągnąłem nawet na pomoc dwóch Anglików. Jeden na stanowisko włodarza, drugi zaś konserwatora maszyn, lecz jak to bywa pańskie oko konia tuczy. Sam jako gospodarz wszelkie inicjatywy brałem w swoje ręce, pracę w Turwi osobiście nadzorując. O świcie letnich dni wstawałem wcześniej, by pilnować karmienia i pielęgnacji rumaków, zaś gdy robotnicy w pola ruszali, wsiadałem na koń i wszystkie folwarki obchodziłem, sprawdzając bacznie jak się prace mają. Ale mimo tego, że tyle już czasu na wsi spędziłem, w głębi ducha nie przestałem być wojskowym. Uważam, że każdy Polak jako i ja winien z bronią u nogi oczekiwać szansy na wyzwolenie. A czas oczekiwania wypełniać pracą dla poprawy warunków bytowych i oświaty.